wtorek, 10 czerwca 2014

DZIĘKUJĘ !!!

To już koniec oficjalnego pisania bloga na potrzeby zajęć. Dziś każdy z nas został oceniony


To dzięki WAM udało mi się zdobyć ocenę taką, a nie inną. Uwierzcie, wcale nie było tak łatwo. Wasze wejścia na blog, lajki, komentarze pozwoliły mi uzyskać ocenę bardzo dobrą.

Dziękuję każdemu, kto się do tego przyczynił ! ;)

czwartek, 5 czerwca 2014

Mobilne Gliwice

Czy wiecie, że Nasze miasto wprowadziło szereg udogodnień dla mieszkańców w postaci aplikacji i wirtualnych biur obsługi? Oto kilka najważniejszych

www.gliwice.eu


1. Strona internetowa 
Znajdziecie dla niej najważniejsze informacje dla mieszkańców, turystów, przedsiębiorców, a także aktualności. To tutaj możecie znaleźć potrzebne odnośniki do wirtualnego oddziału Urzędu Miejskiego.

2. Wirtualne Biuro Obsługi 
To dział w którym można znaleźć informacje o sprawach załatwianych w UM.

3. SEKAP 
To tutaj znajdziecie wszystkie urzędy on-line. Nie tylko te z Gliwic, ale z całego Śląska.

www.gliwice.eu


4. Aplikacja Mobilne Gliwice
To bezpłatna aplikacja, która pozwala na otrzymywanie najświeższych informacji z Gliwic bezpośrednio na smartfon i tablet. Co ciekawe, jest to jedna z pierwszych aplikacji mobilnych w regionie.

5. Gliwickie Obiekty Sportowe 
Dzięki tej stronie możecie zarezerwować dla siebie lub swojej drużyny wybranego obiektu sportowego w Gliwicach.

6. Geoportal Miasta Gliwice 
To miejski system informacji przestrzennej.

7. Portale społecznościowe - Facebook, Twitter, Pinterest
Zobaczycie tu najlepsze zdjęcia, znajdziecie najświeższe informacje, zawsze będziecie na bieżąco!

wtorek, 27 maja 2014

Mały eksperyment

Zastanawialiście się kiedyś skąd biorą się fani na Facebooku? Zróbcie mały eksperyment i wpiszcie w wyszukiwarkę Allegro hasło „Facebook”


Wyskakuje kilkaset aukcji, które oferują sprzedaż lajków, profesjonalne prowadzenie fanpage’a , pozyskiwanie fanów na swoją stronę, kupno komentarzy i tym podobne.



A teraz drugi eksperyment: wejdzie na swoim Facebooku w zakładkę Polubienia i przejrzyjcie sobie co lubicie. Dam sobie rękę uciąć, że znajdzie się tam kilka pozycji, które widzicie pierwszy raz na oczy. Tutaj pojawia się pytanie, skąd one się tam wzięły. Jeszcze nie wiecie?

Pewnie znacie takie strony jak „ 1000 sposobów na..”, „… płakał jak…”, „Miejsca o których…”itd. Wyspecjalizowane firmy zakładają takie fikcyjne strony, w ciągu kilku dni pojawia się na nich kilkadziesiąt wpisów. Nazwa strony jest na tyle ciekawa, że szybko zdobywa kilka - kilkadziesiąt tysięcy fanów. Za jakiś czas w miejsce starej nazwy fanpage’a pojawia się nowa; jakiegoś przedsiębiorstwa czy instytucji. Tak właśnie zdobywa się fanów na portalach społecznościowych.


Fani i lajki są do kupienia na Allego i innych serwisach aukcyjnych,  ale czy to aby moralne? Na pewno jest to pójście na łatwiznę, nie wyzwala w właścicielach stron kreatywności jak pozyskać nowych fanów. Pewnie, że cieszy liczba kilkudziesięciu tysięcy osób, które lubią naszą stronę, ale co to za radość, jeśli wiemy, że sami ich sobie kupiliśmy?


PS. Przed chwilą znalazłam również ofertę na Gruponie ;o


czwartek, 22 maja 2014

Radiostacja

Za oknem piękna pogoda, warto więc poświęcić kilka godzin i wybrać się do parku przy Radiostacji Gliwickiej. Przy okazji łapania pierwszych letnich promieni, myśli same biegną do roku 1939...


http://www.muzeum.gliwice.pl/gliwicka-radiostacja/

... wtedy to miejsce miała Prowokacja Gliwicka. 31 sierpnia 1939 roku do Gleiwitzer Rundfunk wdarł się siedmioosobowy oddział dowodzony przez oficera SS Alfreda H. Naujocksa. Przebrani za powstańców śląskich próbowali odczytać odezwę, która zapowiadała polską ofensywę i wzywała do powstania. Była to część akcji pod kryptonimem "Tannenberg", która przyczyniła się do rozpoczęcia II Wojny Światowej.

Dziś Radiostacja Gliwicka to najwyższa na świecie zbudowana z całości z drewna konstrukcja na świecie (111 metrów). Uświetnia panoramę miasta, a swoją fantastyczną historią sprawia, że Gliwice są znane na świecie.

piątek, 9 maja 2014

Przejawy marketingu wirusowego i partyzanckiego

Pewnie zastanawialiście się kiedyś, jak to się dzieje, że niektóre rzeczy stają się tak bardzo znane i powszechne. Zazwyczaj za wielką popularnością stoi marketing wirusowy oraz marketing partyzancki





Znacie ten filmik? Stawiam, że tak. To hit internetu, ale też promocja filmu "Diabelskie nasienie". Właśnie na takie działania składają się techniki marketingu partyzanckiego. Chodzi o to, by w niekonwencjonalny sposób dotrzeć do jak największej liczby odbiorców. Często promocja taka tworzona jest przy użyciu jak najmniejszych środków finansowych, jednak angażuje wyobraźnię autorów. Dlatego w naszych miastach bardzo często można spotkać vlepki.

www.piastgliwice.eu


W Gliwicach również można zauważyć przejawy marketingu wirusowego. Dobrym przykładem jest "rywalizacja" gliwickich mediów. Redaktorzy naczelni publicznie się oczerniają, usuwają loga, a nawet całe redakcje. Użytkownicy sieci rozsyłają sobie takie zdjęcia czy wypowiedzi i dzięki temu wzrasta zainteresowanie danym medium.

https://www.facebook.com/TelewizjaImperiumGliwice?fref=ts

Tak więc marketing wirusowy polega na zainicjowaniu sytuacji, w której odbiorcy sami przesyłają sobie materiały - filmy, zdjęcia, memy, które promują usługi, zachowania lub budują świadomość marki.



wtorek, 22 kwietnia 2014

Świąteczne rajtowanie

Osterritt czyli Wielkanocna Procesja Konna odbyła się wczoraj w gliwickiej Ostropie. Tym razem na koniach zasiadło prawie 90 jeźdźców




Tradycja objeżdżania okolicznych pół liczy sobie około 300 lat. Co roku młodzieńcy i mężczyźni o 13.00 pod kościołem pw. Ducha Świętego ustawiają się w świątecznym orszaku. Od kilku lat towarzyszą im również kobiety. W tym roku najmłodszy uczestnik miał 5 lat.



Tradycja znana jest głównie na Śląsku. Kawalkadę można spotkać w Poniedziałek Wielkanocny m.in. w Piotrowicach Wielkich, Raciborzu,od tego roku również w Żernicy. W Ostropie tradycja ta nosi nazwę Osterritt (niem. Ostern - Wielkanoc, Ritt - przejażdżka konna). Jeźdźcy w ciągu czterech godzin objeżdżają całą dzielnicę, śpiewając przy tym pieśni wielkanocne oraz modląc się o dobre, urodzajne plony.




Można zauważyć, że niektórzy mężczyźni są przystrojeni jednym wieńcem, inni znów dwoma. Otóż dzięki temu łatwo rozróżnić kto jest jeszcze kawalerem. Nieżonaci przyozdobieni są dwoma wieńcami. Kiedy już procesja dobiega końca, wszyscy udają się do kościoła na krótkie nabożeństwo. Po nim kawalerowie próbują wrzucić wieniec na krzyż przed kościołem. Mówi się, że ten, któremu się uda, do roku stanie przez ślubnym ołtarzem.






poniedziałek, 14 kwietnia 2014

Czy generacji leni uda się zmienić świat?

Wszyscy ich znamy. Ba, być może sami to robimy. Siedzimy przed komputerem i klikamy.

http://www.wiecjestem.us.edu.pl

Slaktywizm (kliktywizm) opisuje bierną aktywność, ograniczającą się do wirtualnego świata. Termin ten pochodzi od wyrazów slacker, czyli leń i activism, czyli aktywność. Przez wiele osób jest postrzegany negatywnie. Dlaczego? Otóż slaktywiści klikają w posty na portalach społecznościowych, zbierają tzw. lajki, przyłączają się do protestów na Facebooku, „karmią” głodne zwierzaki, ale gdy tylko wylogowują się z portalu, od razu zapominają. Co więcej, ich działania ograniczają się tylko i wyłącznie do wirtualnej aktywności. Można też wysyłać smsy za 2,44 na rzecz fundacji. Slktywista od razu ma czystsze sumienie, bo przecież pomógł komuś, wsparł go finansowo. Micah White, redaktor magazynu „Adbusters” mówi, że „kliktywizm ma się do aktywizmu tak, jak McDonald’s do slow food”. Według niego takie działania przynoszą więcej szkody niż pożytku wszystkim ruchom politycznym, społecznym i ekologicznym.


http://www.kampaniespoleczne.pl

Tutaj pojawia się pytanie, dlaczego wciąż przybywa kliktywistów? Przecież wszyscy znamy to zjawisko, prawda? Otóż trzeba otwarcie przyznać, że po prostu łatwiej jest sadzić wirtualne sadzonki niż te prawdziwe, ponieważ nie musimy poświęcać na to naszego jakże cennego czasu. Tak samo o wiele prościej kliknąć w brzuszek Pajacyka, niż udzielać się w wolontariacie.

Patrząc jednak z drugiej strony, czyż nie kliknie rozpoczyna wiele pożytecznych akcji, czy naprawdę nie pomaga? Przykład z ostatnich dni. Studenci z Politechniki Wrocławskiej dostali się do finału konkursu NASA, jednak uczelnia odmówiła finansowej pomocy i członkowie „Space is more” nie mieli 50 tysięcy złotych potrzebnych na wyjazd do USA. Postanowi zebrać pieniądze na własną rękę. Umieścili apel na portalu polakpotrafi.pl i prosili o pomoc w uzbieraniu środków. Warto wspomnieć, że wrocławski team to jedyna polska drużyna, która dostała się do finału prestiżowego konkursu. Udało się! Na dziesięć dni przed końcem zbiórki, studentom udało się zebrać już ponad 70 000zł (na wyjazd całego teamu potrzebowali ok 50 tysięcy). Udało się właśnie dzięki kliktywistom.To oni klikali, udostępniali, dzięki nim o akcji dowiedziała się cała Polska.


http://polakpotrafi.pl/projekt/space-is-more



To nie jedyny pozytywny przykład tego zjawiska. Może to w Waszym mieście został zbudowany plac zabaw Nivei, albo brzydkie mury zostały pomalowane dzięki akcji Let's Colour sponsorownej przez Dulux?

Warto jednak pamiętać, że dobrze, kiedy akcja zaczyna się na Facebooku czy innym portalu, ale lepiej byłoby, gdyby tam się nie kończyła. Realizację powinniśmy już wziąć w swoje ręce.


To czy kliktywizm jest pozytywnym czy negtywnym zjawiskiem, i czy działa, do roztrzygnięcia pozostawiam Wam.